Przede wszystkim wygodniej

 

O społeczeństwie informacyjnym dyskutuje się jak o ideologii. A to zupełnie fałszywe spojrzenie. Bo to raczej diagnoza, a nie zbiór pomysłów. Zupełnie niepotrzebne są tu emocje. Tak jak stwierdzamy, że jabłko jest już dojrzałe, tak samo dana cywilizacja osiąga poziom, w którym może istnieć społeczeństwo informacyjne.

 

Przemysław Gamdzyk

 

Pojęcie społeczeństwa informacyjnego, oprócz powszechnej obojętności czy niezrozumienia, budzi u jednych entuzjazm, u drugich wyraźną niechęć. Niektórzy nawet twierdzą, że społeczeństwo informacyjne to tylko pewien slogan, rozpropagowany przez Komisję Unii Europejskiej, będący w gruncie rzeczy atrapą. Tymczasem mimo mnogości definicji, czym jest społeczeństwo informacyjne, wszystkie je można sprowadzić do wspólnego mianownika, który jest prostym stwierdzeniem. Era społeczeństwa informacyjnego zaczyna się wtedy, gdy większa część dochodu narodowego pochodzi z działalności związanej z przetwarzaniem informacji, a nie z produkcji przemysłowej. W epoce industrialnej o znaczeniu państwa decydowała liczba wytwarzanych ton stali i kwasu siarkowego. W cywilizacji informacyjnej już nie. To okres gospodarki wiedzy. Tylko tyle i aż tyle.

Oznacza to, że istnienie społeczeństwa informacyjnego nie jest kwestią zadekretowanej decyzji, świadomego wyboru, lecz raczej pochodną wystarczająco wysokiego stopnia rozwoju gospodarki. Konkretne państwo osiąga poziom cywilizacji informacyjnej, jeśli może istnieć i rozwijać się dzięki firmom, których domeną działalności jest praca intelektualna.

I raczej nie ma innego kierunku rozwoju gospodarki niż dojście do tego punktu. Chyba że ktoś woli zostać "w lesie", stawiając tamę rozwojowi gospodarczemu, do czego wystarczy chociażby utrzymywanie monopolu czy quasi-monopolu w telekomunikacji. W odwodzie zawsze pozostaje agraryzm…

 

Będzie znacznie łatwiej

Korzystanie z technik informatycznych poprawi jakość życia większości mieszkańców rozwiniętych państw świata. Będzie tak jak z epoką przemysłową, która przyniosła równie szybki, co znaczący wzrost poziomu życia szerokich mas społeczeństwa. W ciągu stu kilkudziesięciu lat dobra dostępne dotychczas tylko dla elit stały się udziałem większości. Na ogół nie pamiętamy o tym, ale był to skok niewyobrażalny dla współczesnych. Elektryczność, kuchenka gazowa, centralne ogrzewanie - to dla nas już oczywistość. Dla naszych dzieci rzeczą codzienną będzie szerokopasmowy dostęp do baz danych i innych multimedialnych repozytoriów informacji, dotyczących większości dziedzin działalności ludzkiej. Wszystkie informacje, na poszukiwanie których tracimy codziennie mnóstwo czasu, będą w zasięgu ręki.

Dzisiaj pracownik biurowy mieszkający w bloku ma lepsze warunki bytowania niż dawniej magnat na zamku. Podobnie będzie ze społeczeństwem informacyjnym. Wygoda i oszczędność czasu, o jakiej dzisiaj można tylko marzyć, z której mogą korzystać tylko najbogatsi posługując się pracą innych, stanie się udziałem wszystkich. Powszechność w pełni multimedialnej komunikacji, rozwój robotyki i sztucznej inteligencji podniosą jakość naszego życia o kolejny szczebel.

Dzięki dostępności w pełni multimedialnego przekazu telekomunikacyjnego zniknie potrzeba (w gruncie rzeczy zupełnie zbytecznego) przemieszczania się, by pracować czy załatwić sprawę w urzędzie. Z tego samego powodu zostanie zrewidowany paradygmat geograficznego centralizmu, w którym rozrastają się największe miasta, a mieszkanie na prowincji oznacza jednocześnie degradację społeczną i finansową, mającą początek w obecnym ograniczeniu dostępu do edukacji poza aglomeracjami. Nie trzeba będzie męczyć się już w wielkim mieście...

 

Świat nie będzie idealny

Niestety, techniki informatyczne, których rozpowszechnienie leży u podstaw rozwoju społeczeństwa informacyjnego, nie są złotym środkiem, który przyniesie światu powszechną szczęśliwość. Ludzkość dalej będzie miała problemy, znane nam dzisiaj i te zupełnie nowe. Czy będziemy szczęśliwsi? Nie wiem. Czy ludzie średniowiecza byli bardziej od nas szczęśliwi? Tego także nie wiem. Na pewno warunki naszego bytowania są dzisiaj nieporównanie lepsze niż dawniej.

Dwoma najważniejszymi wyzwaniami na drodze do społeczeństwa informacyjnego będzie ochrona prywatności obywateli oraz uniknięcie zepchnięcia znaczących rzesz społeczeństwa na margines braku pracy i wykształcenia. Kluczowe znaczenie będzie miała nasza innowacyjność w kreowaniu nowych zawodów w obszarze technik informacyjnych. Postępujące rozwarstwienie społeczeństwa i niewystarczająca liczba nowych miejsc pracy dla osób o średnim i niższym potencjale intelektualnym będą oznaczały klęskę społeczeństwa informacyjnego. Wówczas zamiast dalszego rozwoju mielibyśmy do czynienia z regresem.

Trudno wiarygodnie prorokować, jakie nowe dziedziny działalności powstaną, jak zmienią się obecne obszary funkcjonowania firm i instytucji, jak będzie wyglądać praca w przyszłości. To wszystko wykracza poza dzisiejszą wyobraźnię. Jak zauważył prof. Andrzej Wierzbicki, proces powstawania cywilizacji informacyjnej nosi w sobie cechy procesu chaotycznego. Dlatego trudno przewidzieć, jak będzie wyglądała przyszła codzienność. Co więcej, ponieważ dopiero jesteśmy na początku tego procesu, można się spodziewać, że podobnie jak w zjawiskach chaotycznych minimalne zmiany stanu początkowego mogą mieć kolosalne znaczenie w przyszłości. Dlatego tak ważne są nasze dzisiejsze działania, nawet najmniejsze inicjatywy związane z budowaniem cywilizacji informacyjnej.

Cywilizacja informacyjna może zrewidować schematy myślowe i poglądy dotyczące wielu odległych dziedzin. Potrzebny będzie ogromny wysiłek intelektualny, żeby ten nowy świat zrozumieć. To znacznie trudniejsze od prostej ucieczki w jego werbalne odrzucanie, sprowadzające się do postawy: "nie wierzę, żeby tak mogło być", "świat będzie wtedy nieludzki", "ja już się do tego nie nadaję" ... a chyba warto się nadawać...